UFAJ SOBIE

Zdarza nam się stłumić głos intuicji - takie mocne wewnętrzne uczucie, którego nie da się pomylić
z niczym innym. Pojawia się ono dosłownie przez chwilę, ponieważ mam wrażenie, że w tym pędzie dzisiejszego świata nie dajemy mu nawet zagościć na dłużej. A ta chwila to czasem za krótko, by posłuchać i iść za tym. Zaczyna włączać się umysł i wprowadza zamęt i wątpliwości czy czasem czegoś sobie nie ubzduraliśmy.

Jeżeli chodzi  o większość ważnych decyzji słucham siebie i swojego ciała. Ufam w trafność podejmowanych  decyzji, bo odpowiadam sobie na pytanie czy jakiekolwiek decyzje, które do tej pory podjęłam,  sprawiły zablokowanie mojego rozwoju? Nie. Było wręcz przeciwnie. Mądrość słuchania swojej intuicji, przeczuć i serca sprawia, że podążamy we właściwym kierunku.  To podszepty duszy i silne pragnienia, które zrealizujemy sprawiają,  że jesteśmy coraz szczęśliwsi
w tym miejscu, w którym jesteśmy.

 Jest to temat skomplikowany, bo pisząc to wiem, że często moje decyzje były podejmowane przez przełamywanie lęku… odpieranie chęci ucieczki… Czuję jednak, że ten lęk był taki specyficzny..inny… taki jakby delikatnie podszczypujący i droczący się z nami, a co najważniejsze pojawiał się tuż przed realizacją decyzji lub w trakcie i wtedy miałam nieodpartą chęć uciec.

 Tak było u mnie między innymi  z warsztatem "Ustawień systemowych" lub warsztatem „Biegnąca
z wilkami”. Najpierw wielkie oszołomienie po pierwszym przeczytaniu ogłoszeń. Poczułam ten mocny ZEW i pewność, że ja nie tylko chcę, ale ja MUSZĘ  tam być. Co mnie zadziwiło - wszystko w obu wypadkach ułożyło się idealnie z datami, innymi planami… to było dla mnie oczywiste, że poszłam za głosem intuicji i wszechświat podążał za właściwą decyzją. A uwierzcie głos intuicji był silny w tych przypadkach i trwał dłużej niż chwilę. Ja miałam pewność przez dłuższy czas, że tędy droga.

"Biegnąca z wilkami" to była "podróż w poszukiwaniu swojej kobiecości". Co wydarzyło się, gdy już byłam na miejscu i minęły pierwsze dwa dni pięknej podróży duchowej podczas warsztatów?  Otóż poczułam chęć ucieczki , jakiś lęk i chęć rezygnacji. Czegoś się wystraszyłam wewnętrznie, bo coś mi mówiło, że zmiany będą przełomowe, a do końca nie wszystkie aspekty mnie samej chciały wyjść z ograniczeń, w których podświadomie wydawało mi się, że jest mi komfortowo..  Pojawił się strażnik, lęk, blokada…. Ale z tego, co mówiły niektóre kobiety uczestniczące na warsztatach, one przez moment miały podobnie… Pokonałam strażnika tłumacząc sobie, że to dobry znak, który pokazuje, że wydarzy się coś przełomowego dla mnie i warto poczekać. Zostałam na warsztatach do końca uczestnicząc w każdej aktywności całą sobą przez kolejne cztery dni. To było jedno
z najpiękniejszych przeżyć, jakie mogłam podarować sobie i swojej kobiecości. 

Dzień przed "Ustawieniami" czułam się fatalnie. Moje ciało pokazywało mi, że na pewno nie dam rady uczestniczyć w warsztatach - atak alergii, ból głowy, zmęczenie, mało energii.... Po kilku godzinach, gdy nawet medytacja nie pomagała się uspokoić, domyśliłam się późnym wieczorem, co ciało kombinowało. Przypomniałam sobie to uczucie przewodnie (głos intuicji), dzięki któremu zdecydowałam się zapisać na warsztaty, stanęłam mocno na nogach i dosłownie na głos powiedziałam mojemu ciału: "Jutro idziemy, żeby nie wiem co. Wiem, że się boisz, ale mnie nie powstrzymasz, więc lepiej weź się w garść, żebym jutro była w stanie działać między ludźmi
i współpracować z nimi". I pomogło. 

Rano obudziłam się z dużo lepszym zdrowiem, a przede wszystkim chęcią uczestnictwa. Jasne, dreszcz emocji był i podejrzewam, że zawsze jest przed takimi warsztatami, gdzie coś się będzie
w nas zmieniać. Warto jednak pokonać ten lęk i wrócić do momentu, w którym usłyszeliśmy INTUICJĘ i poczuliśmy tą pierwszą pewność, że czegoś bardzo chcemy.

Zatem pytanie się nasuwa… skąd ten chwilowy lęk i chęć ucieczki….?? 
Moim zdaniem to próba czy jesteśmy gotowi w danym momencie do podjęcia przełomowego kroku kierowanego intuicją, który dusza ma w planie swojego rozwoju.

 Dziś zastanawiam się mocno, ile razy z czegoś zrezygnowałam i uciekłam, bo poczułam właśnie ten lęk…? Ten sam niepokój… ? ile razy „strażnik” wygrał, a moje odwroty od decyzji  okazały się tchórzostwem i wycofywałam się w ostatniej chwili przed czymś wielkim..? Nie żałuję, co to, to nie. Jedynie zastanawiam się kim byłabym, gdybym w kilku strategicznych momentach mojego życia zdecydowała inaczej i nie posłuchała wówczas lęku. 

Ufam swojej duszy, że pojawią się na mojej drodze kolejne sytuacje, które z większą mocą zrealizują ówczesny odrzucony przeze mnie „projekt”, bo będę bogatsza o inne doświadczenia.

Jestem spokojna, bo ufam sobie, 
zaczynam czuć równowagę
 i wiem, że wszystko ma miejsce w swoim czasie.

Komentarze

  1. hmmm i wiecie co...? Oto co przed chwilą pojawiło się przed moimi oczami:

    "Jeśli myślisz o jakiejś sprawie, która jest dla ciebie najtrudniejsza do przeprowadzenia, i widzisz, jak duży jest w tobie opór przeciw temu, wtedy masz przed sobą najważniejszą lekcję do przerobienia w danej chwili.
    Poddanie się, zrezygnowanie z oporu i wewnętrzna zgoda na nauczenie się tej lekcji uczynią następny krok łatwiejszym. Nie pozwól, aby twój opór powstrzymał cię od dokonywania zmian.
    --Louise L. Hay "

    Każdy niech interpretuje jak woli :)
    dla mnie to kolejne potwierdzenie, że nie tylko ja tak mam i wolę się nie poddawać. Wybieram chęć zmiany :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane